29 marca 2015

Oliver Queen's Journal #1

Drogi Maseo.

Piszę do ciebie w tym pamiętniku. Tak wiem to szalone i chore.. Więc dobrze. Drogi Maseo, czemu piszę pamiętnik?! Ach tak, Diggle zaproponował abym napisał go i wylał z siebie wszystkie wspomnienia i uczucia. "Oliver potrzebujesz czegoś gdzie mógłbyś się wyżyć. Lepiej na pamiętniku niż na mnie. Kiedy opiszesz swoją szaloną "pracę" to  przestanie być ona szalona." 
Tak powiedział, może tylko dlatego by trochę ode mnie odetchnąć? Aktualnie nie zabijam ludzi. Tak, Maseo czasem jest trudno się powstrzymać. Przez to daje też Roy'owi dobry przykład aby któregoś dnia nie zszedł na zła stronę. Nie stał się mną. 
Zapytasz więc dlaczego akurat teraz naszła mnie chęć napisania do ciebie? TODAY IS THE DAY. Tak, dziś jest dzień w którym poprosiłem Felicity na randkę. Minęło sporo czasu zanim zebrałem w sobie na tyle odwagi by ją o to zapytać. Zgodziła się a ja nie posiadałem się ze szczęścia. Na kolacji chcę jej powiedzieć co do niej czuje. Nawet nie wiesz jak bardzo się denerwuje. Ja ,Arrow, były zabójca boję się jak mała kruszynka, Felicity Smoak zareaguje.. O mój Boże...
Nigdy nie sądziłem że poczuje do kogoś tak silne ,żywe i piękne uczucie. Kiedy wróciłem z tej cholernej wyspy jedną rzeczą jaka chciałem zrobić to odzyskać Laurel. Tylko wspomnienia o niej trzymały mnie przy życiu. Znaleźć moją Laurel, najwspanialsza Laurel! Kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy od przyjazdu do Starling City zrozumiałem jak naprawdę ją skrzywdziłem. Nienawidziłem siebie za to ale z kolejnym dniem odzyskiwałem jej zaufanie, ale nie szacunek. Po tym jak zerwała z Tommym ,wyznała mi że mnie kocha. Że chce ze mną być. Ale ona chciała Ollie'go. Bogatego, rozwydrzonego dzieciaka który kiedyś złamał jej serce. Ale ja taki nie jestem. Tam, na wyspie umarł Ollie Queen. Powrócił inny człowiek. Potwór, zabójca. Ale do tego kim jestem doprowadziły mnie własne wybory. Nawet ten kiedy postanowiłem zaproponować jej siostrze, Sarze rejs statkiem. Po tym co przeżyłem, powrót do dawnego mnie był niemożliwy. Odszedłem nie chcąc jej więcej ranić. 
Potem spotkałem Helene. Nie była normalną kobietą. W pewien sposób polubiłem ją ,gdyż widziałem w niej tą dzikość i mrok który sam posiadałem. Wszytko było strasznie skomplikowane. Starałem się aby nam wyszło ale ona nie potrafiła mnie pokochać. Była przepełniona bólem i zemstą na swoim ojcu. Odeszła i wstąpiła na złą ścieżkę ale czy moja kiedykolwiek była dobra? Diggle kiedyś powiedział : Love is not about changing a person, its's about finding  the person who is already the. Miał rację. 
McKenna była miła. Okazała się osobą która "chciała ocalić miasto od złego biznesmena".  Nie było pomiędzy nami żadnej chemii ale cieszę się że opuściła miasto. 
Potem do mojego życia powróciła Sara. Po tym jak uważałem że nie żyje, uznałem jej powrót za pewien znak. Była jedyną osobą która wiedziała co stało się na wyspie i jednocześnie jak bardzo żałowałem, co się stało. Ona zawsze miała swoje miejsce w moim sercu. Kiedy postanowiła wrócić do Ligi Zabójców uznałem to za najlepsze rozwiązanie. To właśnie ona uświadomiła mi ,że przez trzy lata od przyjazdu do Starling City szukałem szczęścia i nie dostrzegałem ,że prawdziwy skarb był przez cały czas ze mną. 
Felicity Smoak.
Pamiętam jakby to było wczoraj kiedy pierwszy raz ją spotkałem. Chowałem się wtedy za kolumną w biurze mojego ojca gdy ona położyła papiery na biurku po czym odparła się o nie i zaczęła mówić sama do siebie. Co najdziwniejsze mówiła o mnie i o tym że jestem słodki.. To była pierwsza osoba w której widziałem "człowieka" do tego o nieskazitelnej, czystej duszy. Gdy wróciłem z wyspy chciałem szybko ją znaleźć mając nadzieję, że jeszcze pracuję w firmie mojej rodziny. Znalazłem jej biuro i wtedy ją poznałem. Wyglądała czarująco. Odwróciła się zszokowana gryząc swój długopis. Był czerwony. 
Jeśli kiedykolwiek ktokolwiek to przeczyta będę zmuszony go zabić.
Gdy oznajmiłem że potrzebuje pomocy w dość dziwnej sprawie, ona tylko spojrzała na mnie pytająco po czym przekręciła leciutko głowę i uśmiechnęła się. Uwierz mi Maseo, na samą myśl o niej, na mojej ponurej twarzy zagaszcza szeroki uśmiech. Raz po raz wracałem do jej biura by udzieliła mi pomocy, ale nie tylko dla tego przychodziłem. Jej uśmiech odganiał cały gniew i ból jaki w sobie nosiłem. Lubiłem spędzać z nią czas. I pewnego dnia kiedy zaproponowała spotkanie w kawiarni, wyznała mi ,że mi ufa. Wiele osób z mojej rodziny lub sam Diggle polegał na mnie ale ona. To zupełnie inna historia. 
Kiedy wyjawiłem jej sekret ujrzała wtedy prawdziwego mnie. Ufałem jej i nie miałem wątpliwości ,że odkrycie przed nią prawdy będzie błędem. I to właśnie ona Maseo, zaczęła mówić na nas Team Arrow. Nienawidziłem tej nazwy ale w ustach Felicity brzmiała ona zabawnie. 
Pamiętam że Diggle ostrzegał mnie iż ukazanie jej prawdy wiąże się z konsekwencjami. Byłem tego świadomy. Byłem i jestem za nią odpowiedzialny. Nigdy nie chciałem by stała się jej krzywda. W ten sposób Felicity stała się jedną z dwóch osób którym ufałem bezgranicznie i którzy tworzyli ze mną niezwykle kochająca się rodzinę wokół wspólnego sekretu. 
Trzymałem ją na dystans aby nie pozwolić sobie poczuć coś do niej. Nie zasługiwałem na nią ale w głębi ją kochałem. Sam do pewnego momentu nie zdawałem sobie z tego sprawy. Patrzyłem jak pomaga nam każdego dnia, w dzień i w nocy poświęcając swój czas i prace. Uwierz mi ,ciężko mi było trzymać się od niej z daleka. Dobrze wiedziałem ze taki drań jak ja ją skrzywdzi. Ale nim się spostrzegłem ona już zabrała moje serce, a ja nie chciałem je z powrotem. Z dnia na dzień dostrzegałem, że jest cudowna, mądra, zabawna, niesamowita i to że ona ta na prawdę trzymała mnie za rękę w moim mroku. Zawsze jej potrzebowałem. To ona była moim światłem. Zawsze wyciągała mnie na powierzchnię powtarzając że we mnie wierzy.. 
Nigdy nie byłem typem romantyka, ale ona sprawiła że chce być romantyczny, dobry i zabawny tylko dla tego by ciągle mógł patrzeć na jej uśmiech. 
Więc dziś jest dzień kiedy powiem jej co do niej czuje, jak bardzo ją kocha i jaki miała wpływ na mnie przez te 3 lata. Że pokazała mi lepsza stronę mnie. Kocham ją i nie chce czekać z tym wyznaniem ani dnia dłużej. Nie chce żeby odeszła. Chce wiedzieć czy ona mnie kocha.. Potrzebuję tego wiedzieć. 
Więc powiedz mi Maseo, czy jest szansa bym był szczęśliwy?

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jak wam się podoba taka forma pamiętnika?
Zdaję sobie z tego sprawę iż cały czas powtarza się słowo "ŻE"
Dobranoc

25 marca 2015

5, NIC NIE ZASZŁO

Ten post będzie krótki
Ale bez obawy
Część druga już wkrótce
Do zobaczenia
Przepraszam za brak przecinków
***

Oliver przetarł sennie oczy. 
Spostrzegł on śpiącą Felicity na swoim ramieniu.
Blondynka wtulona w jego klatkę piersiową nadal była pogrążona we śnie.
Rozejrzał się dookoła zdezorientowany.
Na podłodze w krypcie spał Roy, Francis i Isabell.
Nagle wszystkie wydarzenia z wczorajszego wieczoru zaczęły tłumaczyć sporo rzeczy.
Queen miał dobra głowę do picia.
Żadne wydarzenie nie zostało niezapamiętane.
W tej chwili sam nie wiedział czy to dobrze czy źle.
Było mu dość wygodnie.
Wstał i rozprostował nogi.

Po godzinie reszta naszych towarzyszy zaczęła się budzić.
Kiedy już wszyscy spokojnie jedli śniadanie w jaskini ,Felicity zauważyła fatalny stan Francisa.
-Nie wyglądasz za dobrze- dodała z uśmieszkiem.
-Ciszej. Proszę.- złapał się za głowę.
-Aż tak źle-Roy wziął gryza swojego Big Burgera.
-Człowieku.. kiedy się obudziłem słyszałem jak trawa rośnie- opowiedział zachrypniętym głosem.
Na każdej twarzy zagościł szalony uśmiech.
-Ty masz szczęście-powiedziała Felicity- ja pamiętam tylko urywki z wczorajszego wieczoru.
Oliver odetchnął z ulga a jednocześnie poczuł ukłucie bólu.
-Zazdroszczę ci- dodał Francis i stuknął kubkiem w jej pojemnik z kawą co oznaczało toast.
-Musimy to kiedyś powtórzyć-Isabell popatrzyła na swój talerz.
-Alleluja!- wykrzyknął Roy.
-Ććcsss!- skarcił go Francis.
Po śniadaniu Isabell razem z Francisem pojechali do domu by się odświeżyć, a Roy poszedł odwiedzić Thea. Smoak została i zaczęła sprzątać stół.
Oliver próbował jej nieco pomóc. Po ukończonej czynności zajął miejsce za komputerem i włączył wiadomości.
Felicity niepewnym krokiem oparła się o stół. Chodź mężczyzna był odwrócony do niej tyłem to jej zdenerwowanie nie mijało.
-Oliver czy moglibyśmy porozmawiać..
On spojrzał na nią zdziwiony.
W pierwszej chwili pomyślał o tym iż dzieje się coś złego, więc mogło to go nieco wystraszyć.
Wstał z fotela i podszedł na wprost niej. Rękę trzymał na oparciu głowy fotela.
-Coś się stało?
Patrzyła zawstydzona w podłogę nie mając odwagi spojrzeć mu w twarz. zarumieniła się lekko.
"Weź się w garść Felicity Smoak" pomyślała i zebrała w sobie całą odwagę jaka jej pozostała.
-Jeśli chodzi o wczorajszy wieczór to chciałam ci powiedzieć że dobrze pamiętam co wydarzyło się po zejściu tutaj. Po rozmowie i...
-Nic się nie stało Felicity. Każdy może się czasem zapomnieć. Rozumiem. Nic się nie stało- odpowiedział z spokojem w oczach.
-Jak to nic..? Ja tego nie żałuje Oliver- podeszła do niego krok bliżej ale ten szybko się cofnął.
Zobaczył w jej oczach ból przez te odtrącenie. Chciał przeprosić i to najszybciej.
-Felicity ja..- wyciągnął rękę.
-Więc historia się powtarza tak?
 Nadal chcesz zostać pod tym kapturem zasłaniając siebie przede mną?! Nie mogę patrzeć jak niszczymy siebie na wzajem z twojego wyboru- Felicity miała łzy w oczach.
 Myślała że gorzej już być nie może.
Oliver przytłoczony myślami rozejrzał się dookoła tylko dlatego by nie musieć patrzeć w jej błękitne oczy.
-Czasem kogoś kochać, to znaczy mieć odwagę pozwolić mu odejść. Proszę.- popatrzył na nią z słodko gorzkim spojrzeniem.
Felicity z gniewem wzięła swój płaszcz i zaczęła iść w kierunku schodów. Nagle szybko się odwróciła i spojrzała na niego z bólem jakim nie dało się opisać słowami. Jej łzy spływały raz po raz po jej policzku.
-Jesteś idiotą Oliver- I odeszła szybkim krokiem.
Queen został teraz sam w bazie.
Podszedł do stołu i uderzył w niego aby wyładować swoją złość. Na blacie zostało małe wgniecenie.
Ruszył w kierunku stroju Arrowa i chwycił do ręki łuk. Tak to prawda krył się za kapturem a teraz była wyśmienita okazja by znów zniknąć i dusić swoje uczucia.

***

Po tygodniu Isabell i Francis wyjechali z Starling City mając ze sobą schwytanego . Obiecali iż w razie problemów można dzwonić do nich o każdej porze dnia i nocy. Nie obyło się od uścisków.
Przed zamknięciem drzwi samochodu Francis spojrzał na Felicity i powiedział.
-Inaasahan- przytrzymał kontakt wzrokowy po czym zamknął drzwi.

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ